Ta strona wykorzystuje ciasteczka ("cookies") w celu zapewnienia maksymalnej wygody w korzystaniu z naszego serwisu. Czy wyrażasz na to zgodę?

Czytaj więcej

Dokąd zmierza cyfrowa cywilizacja ?

Dokąd zmierza cyfrowa cywilizacja ?

Zapraszamy do lektury Tematu Tygodnia “Kultury Liberalnej”, w którym Zygmunt Bauman, Claus Leggewie i Michel Serres próbują odpowiedzieć na pytanie, jaką rolę odgrywają nowe technologie w budowaniu współczesnej agory europejskiej.

Nowy numer “Kultury Liberalnej” powstał we współpracy z naszym Ośrodkiem. Wprowadza on jednocześnie w tematykę drugich Spotkań Warszawskich organizowanych przez Francuską Izbę Przemysłowo-Handlową w Polsce 15 listopada 2014 r. w Warszawie. Nowa “Kultura Liberalna” już w sieci, a w niej pytanie o to, czy nowe technologie komunikacyjne i rozwój mediów społecznościowych pomogą w wyjściu z dołka, w jakim znalazła się zachodnia demokracja oraz w budowaniu europejskiej sfery publicznej.

 

 

 

 

 

 

 

Ilustracja: dla Kultury Liberalnej, Anna Krzysztoń.

Czas cyfrowych utopistów, Michel Serres w rozmowie z Jarosławem Kuiszem
Jaki wpływ na nasze życie mają nowe technologie? Do jakiego stopnia smartfony zmieniły życie przeciętnego człowieka – i czy to może mieć konsekwencje dla demokracji? Te pytania Jarosław Kuisz zadaje francuskiemu filozofowi, Michelowi Serres’owi.

Jarosław Kuisz: Jest pan jednym z największych znawców filozofii nauki i technologicznych przemian współczesnego świata. Ostatnia pańska książka nosi tytuł „Petite Poucette” („Tomcio Paluch”). Wbrew pozorom, to nie opowieść adresowana dla dzieci…

Michel Serres: Stworzyłem w niej portret osób niepotrafiących rozstać się z telefonem komórkowym, takich, które komunikują się ze światem, nieustannie klikając w klawiaturę jednym bądź dwoma palcami. Nie o dzieci zatem chodzi, lecz o współczesnych 20-35-latków, wychowanych od małego w otoczeniu nowych technologii. Te technologie w dyskretny sposób zmieniły i nadal zmieniają całą masę nawyków kulturowych. Ewoluuje nasz stosunek do czasu i przestrzeni – jakże łatwo dziś skontaktować się z kimkolwiek w dowolnym momencie i dowolnym miejscu! Uwolniliśmy się od stacjonarności przypisanej pierwotnie do medium telefonicznego. Nie musimy umawiać spotkań. Możemy wysyłać wiadomości, które zostaną odczytane wówczas, gdy druga osoba zechce. Przestaliśmy egzystować w tej samej czasoprzestrzeni.

Cały wywiad


Polityka to zajęcie elitarne, Claus Leggewie w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim

Niemiecki politolog wyjaśnia, jak rozwijać demokrację uczestniczącą bez masowego uczestnictwa i dlaczego nowe media mogą zarówno wspierać, jak i osłabiać ten proces.

Łukasz Pawłowski: Jest pan gorącym zwolennikiem reformowania zachodnich demokracji poprzez zwiększenie zaangażowania politycznego obywateli. Jednocześnie podchodzi pan sceptycznie do roli nowych mediów w tym procesie. Dlaczego?

Claus Leggewie: Moim zdaniem demokracja uczestnicząca opiera się w głównej mierze na konsultacjach, deliberacji oraz dogłębnym zrozumieniu ważnych dla społeczności problemów i zagadnień. Media społecznościowe są w tym przypadku jedynie narzędziem, a nie rozwiązaniem, chociaż wielu aktywistów i badaczy społecznych w istocie przecenia korzyści, jakie może przynieść demokracji tzw. rewolucja cyfrowa. Należy wykorzystać wszelkie środki pozwalające uczynić demokrację przedstawicielską mniej populistyczną, a bardziej deliberatywną i refleksyjną. Ale nie zamazujmy przy tym granicy pomiędzy właściwymi celami a środkami ich realizacji.

Cały wywiad


Zamiast agory gabinet luster, Zygmunt Bauman dla Kultury Liberalnej

Nadzieja, iż technologia informatyczna zbawi demokrację i stworzy ponadnarodową agorę – a raczej że wypełni ją ludźmi radzącymi o pospólnym rozwiązywaniu problemów i rozstrzygającymi, co i w jakiej kwestii należy uczynić – jest nadal żywa, choć doświadczenie coraz skąpszego jej dostarcza pokarmu.

Polityka bez znaczenia
Internet i kieszonkowe wydania komputerów uczyniły wprawdzie dostęp do „sfery publicznej” dziecinnie łatwym – podobnie jak całodobowe sklepy, w piątek świątek otwarte, a więc w każdej chwili do użytku – ale ogołociły one zarazem tę sferę z zawartości postrzeganej jako istotna i warta uwagi. Jak wspomniane doświadczenie wskazuje, korzystamy najczęściej i najchętniej z ułatwionego dostępu do publicznej areny nie żeby uczestniczyć w rządzeniu (o poczuwaniu się do odpowiedzialności za stan rzeczy już nie wspominając), ale żeby wyrazić niechęć do bycia rządzonymi; nie żeby konstruować programy naprawy wspólnego życia, ale żeby wybrzydzać na praktyki stosowane przez ludzi do wykonywania takich zadań ponoć powołanych czy aspirujących.

Cały wywiad